Relacje i spotkania Polaków w czasie pandemii. Dom bezpieczną przystanią
Czas czytania:21 min

Relacje i spotkania Polaków w czasie pandemii. Dom bezpieczną przystanią

0 0

Pandemia koronawirusa wniosła zmiany do codziennego życia każdego z nas. Jak wyglądają nasze spotkania z rodziną i przyjaciółmi w obliczu obostrzeń? Sprawdziliśmy to w nowym badaniu.

W związku z pandemią wielu z nas przeniosło pracę i edukację do domu, a życie towarzyskie – do sieci. Od miesięcy obostrzenia sanitarne warunkują to, dokąd możemy pojechać i z kim się spotkać. Konieczność izolacji nie pozostała bez wpływu na nasze relacje z bliskimi. Aby zminimalizować ryzyko zakażenia, musieliśmy przymknąć drzwi, które dotychczas stały dla gości otworem. Osobiste wizyty ustąpiły za to miejsca kontaktowi za pośrednictwem telefonu czy Internetu.

Utrzymujące się ograniczenia znajdują swoje odzwierciedlenie w naszym samopoczuciu oraz atmosferze, panującej w naszych domach. Zapytaliśmy blisko tysiąc Polaków o to, jakie zmiany wprowadziła pandemia w ich towarzyskich zwyczajach. Oto, czego dowiedzieliśmy się po przeanalizowaniu zebranych danych.

Jakie emocje wzbudza w Polakach pandemia?

Mija 10 miesięcy, odkąd żyjemy w świecie opanowanym przez pandemię COVID-19. Trudno pozostawać obojętnym, gdy wprowadzane są kolejne obostrzenia, które wpływają na nasze dotychczasowe przyzwyczajenia. Konieczność zmiany rytmu życia oraz ograniczona możliwość kontaktu z innymi ludźmi odbijają się na nastroju wielu Polaków. Z badania przeprowadzonego w kwietniu br. dowiedzieliśmy się, że ponad połowa z nas czuła się źle lub tak sobie w trakcie narodowej kwarantanny. Jak wygląda to teraz?

Zdecydowana większość ankietowanych (61%) na pytanie o to, jakie uczucia wywołuje w nich pandemia, odpowiedziało, że zmęczenie. Z tą wyjątkową sytuacją borykamy się tak długo, że wielu z nas ma już jej po prostu dość. Połowa badanych odczuwa w związku z tym frustrację, a niespełna 45% – przygnębienie. W co trzeciej osobie koronawirus wzbudza strach i lęk. Nieco mniej Polaków jest po prostu złych na tę całą sytuację. Mowa zwłaszcza o mężczyznach, którzy trzykrotnie częściej deklarują również, że pandemia ich śmieszy.

Najbardziej przygnębione są osoby starsze, powyżej 65 r.ż. – to wśród nich ta odpowiedź została wybrana najwięcej razy. Wpływ może mieć na to fakt, że to właśnie oni znajdują się w grupie ryzyka cięższego przebiegu choroby wywołanej koronawirusem. U osób w wieku 45–65 lat przygnębienie występuje na równi ze zmęczeniem.

Za czym najbardziej tęsknimy podczas izolacji?

Kolejne nakazy i obostrzenia wprowadzane wraz ze wzrostem zakażeń mocno wpływają na poczucie niezależności Polaków. Wyniki naszego badania pokazują, że w trakcie pandemii najbardziej brakuje nam pełnej wolności i swobody. Na drugim miejscu ankietowani najczęściej wskazywali chęć powrotu do normalności – tęsknimy za codzienną rutyną sprzed pandemii, ulubionymi zwyczajami i aktywnościami.

Trzecią najmocniej odczuwaną niedogodnością okazał się brak możliwości bezpośredniego kontaktu z innymi ludźmi. Niczym nieskrępowane spotkania z bliskimi są dla nas ważniejsze niż nieograniczony dostęp do punktów handlowych i usługowych czy podróżowanie.

Swobodnego odwiedzania sklepów, restauracji i siłowni, podobnie jak tzw. „normalności”, nieco bardziej brakuje mężczyznom. Kobiety z kolei mocniej doceniłyby spokój i większe poczucie bezpieczeństwa. To one nieco bardziej tęsknią również za bliskim kontaktem z innymi.

Brak wolności i swobody jako najbardziej odczuwalny częściej wskazywały osoby przed 44. rokiem życia. Dla starszych ważniejszy okazuje się powrót do ulubionych zwyczajów i codziennych rutyn. Osoby mające 45 lat i więcej bardziej tęsknią także za poczuciem bezpieczeństwa. Mniej zależy im z kolei na podróżowaniu bez ograniczeń.

Jak pandemia odbiła się na naszych relacjach?

Większość Polaków uważa, że w ostatnich miesiącach oddaliliśmy się od siebie. Zdaniem 63% ankietowanych zalecenie ograniczenia kontaktów oraz strach przed zakażeniem sprawiają, że nie tylko rzadziej się spotykamy, ale także stajemy się bardziej nieufni wobec innych. Tylko 8,5% badanych sądzi, że pandemia w żaden sposób nie wpłynęła na nasze więzi. Pogorszenie relacji międzyludzkich najsilniej odczuwają osoby w wieku 55–64 lat. Najmniej zauważają to z kolei respondenci znajdujący się między 25. a 34. rokiem życia.

Jak dowiodło nasze kwietniowe badanie, sytuacja wygląda nieco inaczej w przypadku domowników. Co trzeci ankietowany przyznał wówczas, że jego relacje rodzinne układają się lepiej niż do tej pory. Przyczyniło się do tego nie tylko spędzanie większej ilości czasu razem, ale również sprawna współpraca oraz szacunek do wzajemnej prywatności. Co dziesiąty respondent oświadczył jednak, że atmosfera w jego domu pogorszyła się w związku z pandemią. Głównym winowajcą okazał się brak możliwości odpoczęcia od siebie nawzajem.

Dr Paula Pastułka, socjolog, Uniwersytet SWPS

Według mnie w sensie psychologicznym bardziej niż brak normalnych, nieograniczonych kontaktów społecznych odczuwamy skutki chaosu informacyjnego, niepewności, dezinformacji i mitów, które narosły wokół pandemii. Te sfery – wiedzy i relacji – są jednak współzależne, bo nie wiemy nigdy na 100% jakie zachowania czy postawy prezentują nasi znajomi lub członkowie dalszej rodziny. Zastanawiamy się: czy przestrzegają nakazów i noszą maseczki? A może byli na jakiejś imprezie, gdzie był ktoś zarażony? Ten wysoki poziom nieufności i poczucie, że ktoś nawet nieświadomie może nas narazić na ryzyko, jest w moim przekonaniu mocno zauważalny i przekłada się na zasadnicze pogorszenie relacji.

Brak spotkań towarzyskich, niewerbalnego i taktylnego wymiaru relacji, bardzo nam doskwiera i ma konsekwencje somatyczne dla poczucia dobrostanu. Jesteśmy bardziej poirytowani, zmęczeni i sfrustrowani, bo kontakty społeczne w dobie pandemii wiążą się z większym wysiłkiem emocjonalnym. Nie zmieni się to w najbliższym czasie, bo za chwilę pojawią się kolejne wątpliwości i pytania, zarówno zdrowotne, np. o to czy nasz znajomy się zaszczepił, jak i odnoszące się do skutków recesji. Wiemy z badań, że kryzys w jednym obszarze życia – finansowym, zawodowym, rodzinnym – zwykle odbija się na relacjach międzyludzkich, więc przekonanie o ogólnie negatywnym wpływie pandemii na relacje ani nie jest zaskakujące, ani też szybko nie zniknie.

Rzadziej się widujemy

Jedynym w pełni skutecznym sposobem uniknięcia zakażenia wirusem jest powstrzymanie się od kontaktu z innymi. Okazuje się, że większość z nas (71%) stara się ograniczać liczbę spotkań z najbliższymi bądź całkowicie ich unikać. Co trzeci badany przyznaje jednak, że raczej lub zdecydowanie tego nie robi.

Większą ostrożnością pod tym względem wykazują się kobiety. Od spotkań z rodziną wstrzymuje się 74% z nich. Dla porównania, taką postawę podziela 63% mężczyzn. Rodzinne kontakty najmocniej ograniczają osoby powyżej 35. roku życia. Mniej ostrożni są młodzi, reprezentujący przedział wiekowy 18–24 lata.

Nieco bardziej sumiennie Polacy izolują się od znajomych. 74% badanych oświadczyło, że raczej lub zdecydowanie unika spotkań z przyjaciółmi. Rzadziej decydują się na to mężczyźni. 37% z nich zdradza, że nie rezygnuje z kontaktów ze znajomymi. Dla porównania, takie podejście deklaruje 23% kobiet.

Tak samo jak w przypadku rodziny, na częstsze kontakty ze znajomymi pozwalają sobie młodsze osoby. Najbardziej ostrożni są za to ankietowani w wieku 55–64 lat. Spotkania z przyjaciółmi ogranicza 9 na 10 z nich, z czego przeszło dwie trzecie w zdecydowany sposób.

Dr Paula Pastułka, socjolog, Uniwersytet SWPS

Unikanie i ograniczanie spotkań z rodziną i przyjaciółmi wcale nie jest jednoznaczne z pogorszeniem więzi, a może być po prostu przejawem solidarności. Potwierdzają to badania jakościowe prowadzone w ośrodku badawczym Młodzi w Centrum Lab, gdzie często słyszymy w wywiadach, że ktoś unika właśnie przede wszystkim spotkań z chorymi przyjaciółmi, starszymi rodzicami czy dziadkami, myśląc o społecznej odpowiedzialności za dobro wspólnoty.

Oczywiście kwestia domowników, z którymi spędzamy zdecydowanie więcej czasu niż wcześniej jest w pewnym stopniu polaryzująca, a pandemia jest „relacyjnym sprawdzianem”. Przebywanie z kimś 24/7 sprawia, że na światło dzienne wychodzą wcześniejsze napięcia, ale też pozwala na refleksję, zwykle w badaniach jakościowych oznaczającą docenienie tego, jak partner sprawdza się w kryzysie albo podkreślenie wzmocnienia relacji z dziećmi. Problemy relacyjne są zwykle bardziej strukturalne niż emocjonalne: dotyczą walki domowników o przestrzeń (fizyczną, ale też w znaczeniu „swojego miejsca”) oraz poczucia przytłoczenia związanego z łączeniem pracy zawodowej z zadaniami opiekuńczymi.

Dom ulubionym miejscem spotkań przed pandemią

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej – w ostatnich miesiącach to powiedzenie nabrało jeszcze większego znaczenia. W tym roku wielu z nas zaczęło pracować i uczyć się zdalnie, dzięki czemu spędzamy w znajomych czterech ścianach wyjątkowo dużo czasu. Okazuje się, że przed pandemią dom też miał dla nas duże znaczenie…

Zapytani o ulubione formy kontaktu z bliskimi przed marcem 2020 roku, ankietowani najczęściej wskazywali właśnie na spotkania domowe. Zaproszenie gości do domu na kawę czy obiad? Tak czas ze znajomymi i rodziną zazwyczaj spędzało 6 na 10 badanych. Na podium najbardziej preferowanych aktywności znalazła się również wizyta w restauracji czy kawiarni oraz wspólny wyjazd. Podróżowanie z rodziną i znajomymi doceniali zwłaszcza mężczyźni.

Spotkania w domu nie miały sobie równych dla ankietowanych powyżej 45. roku życia. Młodsi respondenci (18–34 lata) nieco bardziej woleli z kolei zobaczyć się z innymi na mieście. Dla seniorów (osób w wieku 65+) szczególnie dużą wartość miało również wspólne spędzanie czasu na świeżym powietrzu.

A jak obecnie dbamy o relacje?

Co pandemia zmieniła w tych przyzwyczajeniach? Obecnie najczęściej rozmawiamy z bliskimi przez telefon lub internetowe komunikatory. Taka forma kontaktu znalazła się wśród odpowiedzi 74% ankietowanych. Nadal chętnie zapraszamy jednak gości do swoich domów. Ponad 65% badanych przyznało, że to dla nich jeden z ulubionych sposobów wspólnego spędzania czasu z rodziną i znajomymi w czasie pandemii (od marca br. do teraz). Trzecie miejsce zajęły spotkania na świeżym powietrzu, o których wspomniało 4 na 10 respondentów. Co ciekawe, czwarta pozycja (28%) przypadła wideorozmowom – przed pandemią korzystało z nich tylko niespełna 1% Polaków.

Od spotkań w domu obecnie najbardziej stronią osoby po 65. roku życia. To jedyna grupa wiekowa, która zamiast zaprosić gości, woli zobaczyć się na świeżym powietrzu. Nic w tym dziwnego: jak ostrzegają epidemiolodzy, ryzyko zakażenia rośnie w zamkniętym pomieszczeniu o ograniczonej wentylacji. U seniorów zdecydowanie wygrywają rozmowy telefoniczne i wszelkie kontakty online.

Zapraszamy mniej gości

Nasza ankieta pokazuje, że znaczna większość Polaków (83%) uważa się za osoby gościnne. Za wizytami innych nie przepada tylko niespełna 17% badanych. Zanim wybuchła pandemia, zapraszaliśmy do siebie bliskich zwykle kilka razy w miesiącu. Co szósty z nas gościł w domu rodzinę i znajomych nawet parę razy w tygodniu. Wyniki te pokryły się z odpowiedziami na pytanie o gościnność. Polacy, którzy nie uważają się za gościnnych, byli odwiedzani przez innych jedynie raz na 2–3 miesiące lub rzadziej.

W czasie pandemii u większości z nas zwyczaje związane z przyjmowaniem gości bardzo się zmieniły. 76% Polaków deklaruje, że teraz robi to mniej chętnie niż wcześniej. 23% zaprasza do siebie innych raz na 2–3 miesiące, a co piąty badany – jeszcze rzadziej. Drzwi do swojego domu więcej niż raz w tygodniu otwiera bliskim tylko niespełna 4% Polaków. Wynika to głównie ze strachu przed zakażeniem. Nie myślimy przy tym jedynie o sobie – kierujemy się także troską o innych. Nie chcemy narażać zdrowia pozostałych domowników czy zaproszonych osób. Częściej gości przyjmują ci z nas, którzy mieszkają zupełnie sami lub… z więcej niż 3 domownikami.

  • Jesteśmy ostrożniejsi. Jeżeli mamy w zamiarze się spotkać, poprzedzamy to przynajmniej tygodniową samoizolacją.
  • Ludzie mniej wychodzą z domów, część wróciła do rodzinnych miast i nie ma z kim się spotkać.
  • Nie chcę narażać na chorobę siebie ani innych. Niestety tylko raz (raz od marca!) zaprosiłam znajomych – tydzień później straciłam węch, a i oni się pochorowali. Więcej tak nie zrobię do czasu ustania epidemii, co bardzo mnie boli.

Chociaż innych zapraszamy do siebie teraz rzadziej, to nie dziwi fakt, że nadal to robimy. 7 na 10 badanych oświadczyło bowiem, że przyjmowanie gości sprawia im radość. Połowa z nas uważa też, że spotkanie w domowym zaciszu to mniejszy wydatek niż wyjście na miasto. Tyle samo osób jest zwyczajnie dumnych z tego, jak wyglądają ich cztery kąty, więc chętnie pokazują je innym. 46% ankietowanych nie lubi jednak, gdy ktoś narusza ich prywatną przestrzeń. Nieco mniej z nas nie przepada za sprzątaniem po gościach.

Dr Paulę Pastułkę zapytaliśmy o to, jaka tak naprawdę jest polska gościnność i dlaczego tak bardzo lubimy gościć u siebie innych.

Dr Paula Pastułka, socjolog, Uniwersytet SWPS

Gościnność to kategoria problematyczna. Mamy oczywiście w pamięci, że „Gość w dom, Bóg w dom”, badania sondażowe pokazują, że ta gościnność to dla Polaków powód do dumy narodowej, natomiast problem pojawia się na poziomie praktyk, głównie tego, że różnie definiujemy, co miałaby w praktyce oznaczać gościnność. W nielicznych badaniach w obszarze turystyki problem niejasności terminologicznej jest częsty i za każdym razem „liderem” gościnności jest inna narodowość. Innymi słowy nie da się określić ilu i jakich gości, jak często, z jakiej okazji oraz w jaki sposób – w sensie na przykład serwowanych potraw i napojów, ale też tematyki rozmów czy proponowanych aktywności – powinniśmy „ugościć”, żeby móc się uznać za gościnnych.

Gościnność niemniej łączy się z tym, co lubimy zwykle robić, czyli z biesiadowaniem. Lubimy przez gościnność okazywać emocje i może polegać to zarówno na dostosowywaniu menu do upodobań gości (np. mama z troski robi ulubioną zupę), jak i stanowić wyznacznik klasowo-statusowy (np. zamawianie sushi na spotkanie w gronie znajomych). Gościnność ma też ciemną stronę, gdy jest materializmem „na pokaz” i nie ma w zasadzie znaczenia dla relacji. Z kolei gdy z kimś spotkamy się, bo mamy ciepłe, przyjacielskie i bliskie więzi, to nie jest dla nas do końca ważne, czy wokół jest bałagan czy serwowany jest kawior.

Przyjęcie kogoś we własnym domu jest też przejawem zaufania, bo pozwalamy zaproszonej osobie zobaczyć naszą prywatną przestrzeń, odsłaniamy się. Ten ostatni wymiar relacji został ograniczony przez pandemię, w której izolacja przestrzeni własnej od „gości” jest pożądana. Trudna jest przede wszystkim dla starszego pokolenia i osób, które to właśnie w trakcie spotkań w domach prywatnych, przy wspólnym obiedzie czy z okazji imienin albo świąt, okazywały gościnnością uczucia. Nie tylko zostały pozbawione tej możliwości, ale też nie mają specjalnie alternatyw.

Dodatkowo dom nie jest też już przestrzenią zupełnie prywatną, bo „wpuszczamy” do niego – często do najbardziej intymnych pomieszczeń i nie mając innego wyjścia – kamery wideo używane podczas spotkań, w tym także zawodowych. To nowy wymóg pewnego przymusu, zaprzeczający idei gościnności jako czegoś, co robimy dla innych sami z siebie, bo tego chcemy.

Czas z rodziną priorytetem

Spotkania Polaków w czasie pandemii nie są zbyt tłoczne. Ponad połowa z nas zaprasza do siebie tylko 1–2 osoby. Co trzeci ankietowany przyjmuje w swoim domu nieco większe grono, liczące maksymalnie 5 gości. Szczególnie często z wizytą bywa u nas rodzina – tak deklaruje 74% badanych. Zaraz za krewnymi plasują się bliscy przyjaciele. Podczas pandemii są oni chętnie widzianymi gośćmi w domach 69% Polaków.

W ostatnich miesiącach zapraszamy do siebie mniej osób niż wcześniej. 64% ankietowanych przyznało, że ograniczyło liczbę gości, znajdujących się jednocześnie w ich domu. Co trzeci badany oświadczył natomiast, że pandemia nie miała wpływu na liczbę uczestników pojedynczego spotkania.

Jak spędzamy czas z naszymi gośćmi? Najczęściej wypijamy wspólnie herbatę, kawę czy wino. Nieco rzadziej urządzamy wieczory gier, grillujemy lub jemy wspólny posiłek – śniadanie, obiad czy kolację. Zdecydowanie rzadziej spotykamy się w domu, by razem obejrzeć film lub serial, a także różne wydarzenia sportowe czy muzyczne.

Katarzyna Bryze – szefowa Działu Rozwoju Mebli VOX

Blisko 70% ankietowanych przyznaje, że lubi być gospodarzem, a przyjmowanie gości sprawia im radość. W tych danych znajdujemy potwierdzenie szeroko panującego przekonania, że Polacy są postrzegani jako gościnny naród. Jednak z biegiem lat charakter podejmowania gości w domu się zmienia. Jednym z powodów jest zmiana układu naszych domowych pomieszczeń. Kiedyś kuchnie w większości mieszkań były oddzielone od pokoju dziennego, co determinowało przebieg spotkań z bliskimi. Teraz te przestrzenie często się przenikają – mamy salony połączone z aneksem kuchennym, dzięki czemu gospodarz może przebywać z gośćmi cały czas, nawet gdy przygotowuje dla nich poczęstunek. Coraz częściej spotkania ze znajomymi przeradzają się we wspólne gotowanie, to właśnie bliskość przestrzeni dziennej i kuchennej sprzyja takiemu spędzaniu wolnego czasu.

Już na etapie urządzania mieszkania decydujemy się na rozwiązania, które mogą się przydać podczas odwiedzin gości. Są to sofy z funkcją spania, meble modułowe czy takie, które się transformują, mają dodatkowe funkcje i dostosowują się do aktualnych potrzeb domowników. Przykładem jest sofa Slide, która ma ruchome siedziska, dzięki czemu mogą z niej korzystać zarówno goście przebywający w kuchni, jak i w salonie. Z kolei meble modułowe Pelo czu Modus z jednego wypoczynku można rozdzielić na mniejsze siedziska, jeśli na przykład zaplanujemy wieczór gier planszowych z naszymi gośćmi. Przydatne też mogą być stołki z szufladą Spot, które, gdy nie są używane jako siedziska, możemy ustawić jeden na drugim i traktować jako komodę. Innym praktycznym rozwiązaniem jest puf Doppio, który ma dwie funkcje – może być zarówno miejscem do siedzenia, jak i stoliczkiem. Wystarczy tylko wybrać odpowiednie wieko.

Nocowanie w dobie pandemii

Spędzając ze sobą dużo czasu, zwykle stosujemy mniej środków zmniejszających ryzyko zakażenia lub nie korzystamy z nich wcale – donosi grudniowa publikacja amerykańskiego Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC). Być może to właśnie trudność zachowania bezpiecznego dystansu sprawia, że dwie trzecie z nas podczas pandemii udziela noclegu innym tylko sporadycznie, a 23% osób nie robi tego wcale. Jedynie co dziesiąty badany przyznaje, że goście często zostają u niego na noc.

W niemal połowie przypadków udostępniamy łóżka swojej rodzinie. Nieco rzadziej nocują w naszych domach bliscy przyjaciele. Co piąty ankietowany gości u siebie w nocy osoby, które mieszkają daleko, w innym mieście czy za granicą. Co dziesiąty udziela natomiast noclegu swoim znajomym.

Rzadsze nocowanie innych ze względu na pandemię zadeklarowała ponad połowa badanych. Z kolei w przypadku 43% osób nic się pod tym względem nie zmieniło. Dlaczego mniej chętnie wyciągamy dodatkowy komplet pościeli? Powody są podobne, jak w przypadku zapraszania gości. Tutaj jednak, oprócz strachu przed zakażeniem i chęci ograniczenia kontaktów, znaczenie ma również fakt, że obecna sytuacja nie sprzyja podróżowaniu. Często to właśnie osoby mieszkające daleko potrzebują noclegu. Dodatkowo podczas pandemii nasze spotkania w domu stały się krótsze. Tym samym goście nie są zbyt zmęczeni, aby powrócić do własnego lokum.

  • Spotkania nie są w tak dużym gronie, jak kiedyś. Większość gości przyjeżdża też samochodami i nie spożywamy tak często alkoholu jak wcześniej, więc nie mają problemu z powrotem do siebie.
  • Ograniczone podróże, ograniczone spotkania, teraz każdy w swoim domu czuje się bezpieczniej. Nocowałam często koleżanki moich córek, teraz jakoś dzieci przez lekcje online mają ograniczone kontakty i mniej na to naciskają, rzadziej się widzą i bawią ze sobą.

Katarzyna Bryze – szefowa Działu Rozwoju Mebli VOX

Nawet nie mając dedykowanego pokoju dla gości, możemy urządzić nasze mieszkanie tak, by znalazło się dla nich miejsce do nocowania. Od lat dużą popularnością cieszą się sofy i narożniki z funkcją spania. W ciągu dnia służą jako miejsce spotkań, a okazjonalnie można również na nich przenocować gości. Ta kategoria produktów coraz bardziej się rozwija – już nie trzeba iść na kompromis między estetyką a funkcjonalnością. Pojawia się coraz więcej mebli na nóżkach, które wizualnie są lżejsze, a nadal posiadają funkcję spania.

Dla osób, które bardziej cenią możliwość transformacji wnętrza, dobrym rozwiązaniem będą z kolei tapicerowane meble modułowe, które można łączyć i dzielić w zależności od aktualnych potrzeb. Na narożniku Modus połączonym z pufą bez problemu prześpią się dwie osoby.

Jednak brak dedykowanego miejsca do spania dla gości nie musi oznaczać, że nie uda nam się przenocować kogoś bliskiego. Gdy odwiedziny się przedłużą możemy skorzystać z awaryjnego rozwiązania, które zmieści się w każdym domu, czyli dmuchanego materaca schowanego za szafą.

Co z odwiedzaniem innych?

Okazuje się, że częściej to my odwiedzamy kogoś, niż zapraszamy innych do siebie. Niemal co czwarty z nas gości w czyimś domu kilka razy w miesiącu. To najpopularniejsza odpowiedź wśród ankietowanych w wieku 18–34 lat. Wiele osób zachowuje jednak większą ostrożność. Co piąty badany składa komuś wizytę tylko raz na miesiąc. 40% Polaków robi to jeszcze rzadziej. Jak wynika z naszej ankiety, tak niska częstotliwość spotkań występuje zwłaszcza u osób po 45. roku życia.

Trzech na czterech badanych deklaruje, że obecnie odwiedza innych rzadziej niż przed wybuchem pandemii. Dlaczego ograniczamy wizyty? Powodów jest wiele: od własnej obawy przed zakażeniem, po niechęć bliskich do przyjmowania gości.

  • Każdy ma do pandemii różny stosunek, nie chce narzucać swojego i się wpraszać. Jeżeli ktoś mnie zaprosi, jestem w stanie taką wizytę rozważyć.
  • Mam dzieci, które chodzą do przedszkola i szkoły – boimy się, że mogą zakazić starszych dziadków, których zwykle odwiedzaliśmy. Nasi znajomi też niechętnie przyjmują teraz gości.

Jak zachowujemy się podczas spotkań?

Ponad połowa Polaków z powodu pandemii ograniczyła liczbę niezapowiedzianych i spontanicznych wizyt u kogoś w domu. Zmieniła się nie tylko częstotliwość naszych spotkań, ale również nasze zachowanie podczas nich. Szczególnie dużą wagę przykładamy do higieny. 48% z nas zaraz po przekroczeniu progu czyjegoś domu idzie najpierw umyć lub zdezynfekować ręce. Pamięta o tym połowa kobiet i co trzeci mężczyzna.

Sporo osób weryfikuje również gości, których zaprasza do siebie. Przeszło co trzeci badany pyta najpierw o ich stan zdrowia oraz to, co robili w ostatnim czasie. Chcemy wiedzieć m.in., czy byli za granicą lub kontaktowali się z kimś, kto znajduje się w grupie ryzyka. Okazuje się jednak, że podczas samych spotkań w domu nie zachowujemy bezpiecznego dystansu. Utrzymywanie zalecanej odległości od bliskich deklaruje jedynie 18% ankietowanych.

Warto wspomnieć tutaj o informacji podanej przez gubernatora stanu Nowy Jork po tym, gdy region ten odnotował rekord zakażeń dla całych Stanów Zjednoczonych. Okazało się, że aż dwie trzecie nowych przypadków wynikało właśnie z nieprzestrzegania zasad izolacji w domu. Podobnymi danymi podzieliło się miasto Chicago – tam trzy czwarte infekcji wiązało się z bliską interakcją w znajomych czterech ścianach.

Wspomnienia, które wyniesiemy z pandemii

Pandemia COVID-19 prędzej czy później przejdzie do historii. Nie ulega wątpliwości, że wyniesiemy z niej wyjątkowe wspomnienia. Naszych respondentów zapytaliśmy więc również o to, do jakiego spotkania z ostatnich miesięcy będą najczęściej wracać myślami. Okazuje się, że najbardziej w pamięci utkwiły nam chwile spędzone z bliskimi, których nie widzieliśmy przez bardzo długi czas. Obok nich znajdują się momenty związane z obchodzeniem różnych świąt, takich jak np. urodziny.

  • Najbardziej z pandemii zapamiętam połączenie się z pradziadkami po raz pierwszy przez wideorozmowę.
  • Moment, kiedy odwiedziłam w końcu rodziców po kilku miesiącach izolacji – nie spodziewałam się, że aż tak za nimi tęskniłam. Wtedy też doceniłam, jak bardzo kocham ich dom, gdzie jest o wiele więcej miejsca i przestrzeni, niż w moim małym mieszkanku, w którym kisiłam się z chłopakiem przez kilka miesięcy izolacji.
  • Jak rodzice zachorowali, pojechaliśmy do nich na kawę (ok. 100 km). Tylko, że kawę zrobiliśmy w domu do termosów, wzięliśmy kubki, maseczki i wypiliśmy ją z nimi przez szybę. Oni byli w domu, a my na tarasie. Rozmawialiśmy przez telefon, bo jednak zamknięte okno nie pozwalało nam na swobodną rozmowę.
  • W pamięci utkwił mi wieczór panieński mojej przyjaciółki. Pomimo maseczek i dystansu, bawiłyśmy się świetnie, zapominając na moment o pandemii. Zorganizowałyśmy sporo aktywności na świeżym powietrzu, ale najdłużej będziemy pamiętać część „domówkową” w wynajętym apartamencie.
  • Chciałam zorganizować imprezę niespodziankę z okazji urodzin mojego męża. Miał to być męski wieczór gier i rozmów. Niestety, większość zaproszonych osób odpowiedziało mi, że nie czują się na tyle dobrze, aby przyjść. Urodziny męża spędziliśmy we dwójkę z kotem, oglądając cały dzień jego ulubiony serial i pijąc piwo. To była najlepsza impreza urodzinowa.
  • W trakcie kwarantanny bezinteresownie firma cateringowa z Lubonia dostarczyła mi posiłki. Po chorobie poznałam dostawcę i dziś jesteśmy parą 🙂

A jak wygląda sytuacja w innych krajach?

Nasza ankieta pokazała, że nastroje panujące wśród Polaków w związku z trwającą pandemią są bardzo różne, podobnie jak nastawienie do spotkań z bliskimi. Z pewnością społeczność każdego państwa nieco inaczej reaguje na wprowadzane obostrzenia. Aby wzbogacić raport o międzynarodową perspektywę, zapytaliśmy kilku obcokrajowców o to, jak wyglądają ich relacje z rodziną i znajomymi w ostatnich, szczególnych miesiącach. Każdy z naszych rozmówców opowiedział nam o wpływie pandemii na kontakty międzyludzkie z własnego punktu widzenia.

Lukas, Niemcy: trudniej kogoś poznać

W Niemczech trudno obecnie poznać kogoś nowego. Ludzie trzymają się raczej z tymi osobami, które dobrze znają i starają się unikać przypadkowych spotkań z kimś spoza tego kręgu.

Jeśli chodzi o spotkania z przyjaciółmi i rodziną, to prawie nic się nie zmieniło. Ja odwiedzam ich, a też zapraszam do siebie. Zachowujemy się tak samo, jak przed wybuchem pandemii. Ufamy, że osoby, z którymi się widzimy nie są dla nas niebezpieczne i nas nie zarażą. Spotykamy się jedynie w mniejszym gronie i trochę rzadziej niż wcześniej, ponieważ nie tak łatwo teraz zaplanować podróż.

Isabelle, Wielka Brytania: zachowujemy dystans

Zauważyłam, że w czasie pandemii relacje z domownikami z pewnością się pogłębiły, ale za to spotkania ze znajomymi były w tym roku o wiele rzadsze, powciskane pomiędzy lockdown’ami. Na szczęście, dzięki smartfonom można być w stałym kontakcie z innymi.

Ja spotykam się głównie z najbliższymi, a wszyscy staramy się zachować dystans społeczny. Latem były to zwykle spotkania na dworze, teraz zimą czasem odwiedzamy się w domu. Spotkania Brytyjczyków na pewno się zmieniły, chociażby tak, że każdy zachowuje bezpieczną odległość od siebie nawzajem.

Richard, Niderlandy: widać zmianę w ludziach

Widzę zmianę w zachowaniu ludzi w Niderlandach. Jest sporo osób, które całkowicie unikają jakichkolwiek spotkań lub po prostu spotykają się rzadziej przez pademię.

Jeśli o mnie chodzi, to normalnie utrzymuję bezpośredni kontakt z bliskimi. Z rodziną widzę się raz na jakiś czas, tak samo wygląda to w przypadku znajomych. Zarówno oni przychodzą do mnie, jak i ja odwiedzam ich. Nie wszyscy oczywiście chcą się spotykać – zwykle umawiam się z najbliższymi przyjaciółmi. Grono osób jest mniejsze, bo spotykam się z nie więcej niż jedną parą znajomych (swoją drogą naszych sąsiadów). Niektórzy są ostrożniejsi i chcą zachować bezpieczny dystans, więc robimy, co możemy, żeby każdy czuł się komfortowo. Chociaż zastanawiam się, czy to naprawdę nas jakoś chroni. Jeśli ktoś jest w domu przez kilka godzin na metrażu nie większym niż 45m2, oddycha tym samym powietrzem co my, dotyka tych samych rzeczy, to czy faktycznie dystans ma znaczenie?

Wyjątkowe też będą święta Bożego Narodzenia, które spędzę w Polsce z moją dziewczyną i jej najbliższą rodziną. Święta z moją niderlandzką rodziną zwykle spędzaliśmy w około 20 osób – niestety w tym roku tak duża liczba ludzi nie jest dobrym pomysłem, dlatego zrezygnowaliśmy ze spotkania się. Mam nadzieję, że za rok uda się to nadrobić!

Vincent, Hiszpania: ograniczamy kontakty

Choć Hiszpanie są znani z dość bliskich relacji na co dzień, to jednak pandemia zmieniła ich nawyki. Widać, że te stosunki są raczej ostrożne, a większość stara się zachować między sobą bezpieczny dystans. Ja sam również ograniczam kontakty. Jeśli już się z kimś spotykam to tylko dlatego, że jest to jakiś szczególny lub nagły wypadek albo coś związanego stricte z pracą. Spotkania w domu też są teraz sporadyczne. Raczej nie chodzę do innych, a mnie odwiedza głównie tylko moja dziewczyna i moi znajomi, którzy wpadną od czasu do czasu na drinka.

Pandemia koronawirusa zdążyła już objąć niemal cały świat. Nie tylko Polacy staną więc w tym roku przed dylematem, w jaki sposób spędzić święta Bożego Narodzenia. Niemcy będą mogli celebrować w gronie maksymalnie 5 osób, a Hiszpanie i Włosi – 6. Dodatkowo w ostatnim z tych państw wprowadzono godzinę policyjną oraz zakaz podróżowania pomiędzy różnymi regionami. Osoby pochodzące z odległych części Włoch nie będą więc miały możliwości zobaczenia się w okresie świąteczno-noworocznym. Dla porównania, zalecenia w naszym kraju mówią o biesiadowaniu w gronie domowników lub zaproszeniu maksymalnie pięciu dodatkowych gości. Nie doszło jednak do ograniczenia możliwości swobodnego poruszania się po terenie Polski.

Happy
Happy
0 %
Sad
Sad
0 %
Excited
Excited
0 %
Sleepy
Sleepy
0 %
Angry
Angry
0 %
Surprise
Surprise
0 %

Average Rating

5 Star
0%
4 Star
0%
3 Star
0%
2 Star
0%
1 Star
0%

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Previous post Jaka szczoteczka jest najlepsza – tradycyjna, elektryczna czy soniczna?
Next post Szeroki wybór widelców drewnianych